Wyższy poziom nawilżania

Nie przepadam za wybieraniem swoich ulubieńców. Wiem, że każda z nas ma bardzo indywidualne potrzeby i preferencje w kwestiach pielęgnacyjnych. Nie zawsze (a raczej najczęściej) to co odpowiada mnie, jest lubiane przez kogoś innego. Im dłużej zajmuję się kosmetykami i doradzaniem w ich kwestii tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że działanie to podstawa, ale nie dla wielu jest najważniejsze. Czasami wystarczy konsystencja albo odpowiedni zapach, by kosmetyk pokochać. Tak więc wśród tych ulubieńców będą balsamiki nawilżające, które cenię z wielu różnych względów (chociaż działanie dla mnie to podstawa). 

Balsamy z formułami olejowymi nie nawilżają skóry, to wiadomo. Jednak jest to częsty skrót myślowy stosowany nie tylko przez sklepy, ale i użytkowniczki. Bo jak inaczej nazwać np. balsam z prawoślazem skoro najbardziej nawet sucha skóra następnego dnia po zastosowaniu jest właśnie nawilżona. Jak to działa? Ochronna powłoka lipidowa hamuje odparowywanie wody z naskórka i utrzymuje ją w jej wnętrzu. Balsamiki najlepiej działają na lekko zwilżoną skórę, po zastosowaniu toniku, esencji. To wtedy z ich działania korzystamy najwięcej. Ale do rzeczy – oto lista ulubieńców.

Si Si Bee

Balsam TLC Herbfarmacy i wiele innych balsamów tej marki (kładąc nacisk na balsam piękności z prawoślazem) to są ratunki dla mojej skóry w wielu okolicznościach. Po pierwsze, hamują rozwój jakichkolwiek zmian trądzikowych w zarodku – wystarczy, że zaaplikuję na noc balsamik to znika nie tylko zaczerwienienie, ale i sam pryszcz zmniejsza się znacznie. A najlepsze w tym jest to, że nie wiąże się ta aplikacja z przesuszeniem – skóra dostaje swoją dawkę nawilżenia i natłuszczenia. Dlatego wolę używać balsamu TLC niż różnego rodzaju serum, nie ryzykuję i skóra nie jest przesuszona. Wystarczy bardzo mała ilość, by skóra całej twarzy była odżywiona. Bo oprócz właściwości przyspieszających gojenie ma on wiele zastosowań – koi, zmiękcza, usuwa podrażnienia skóry. Ekstrakt z korzenia prawoślazu zawiera substancje śluzowe, które pozostawiają warstewkę ochronną, powłoczkę chroniącą przed podrażnieniem – i wcale nie chodzi tutaj o warstwę oleju. To ideał dla wrażliwców, cery wiotkiej i cienkiej. Ogromnie regenerujące cudo.

Zielona herbata od Miodowej Mydlarni

Balsam do twarzy i ciała Miodowej Mydlarni Zielona herbata to taki hardcorowiec jeśli chodzi o pozostawiane otulenie. Bogaty w dobrej jakości masła, oleje oraz wosk pszczeli mocno zmiękcza, odżywia i natłuszcza skórę, dzięki czemu zwiększa się jej elastyczność i odporność na czynniki zewnętrzne. Ale najbardziej skradł moje serce zapach – intensywny, mocny i ciekawy. Uwielbiam go nakładać na twarz na noc, na ciało – nawet w ciągu dnia. Nie jest wybitnie tłusty, ale nie należy przesadzić z ilością, bo może lekko przetłuścić skórę. Idealna dla osób z suchą, cienką i wiotką skórą, które taki tłuszczyk po prostu kochają. 

Krem wielozadaniowy Egyptian Magic to hit nad hity i można powiedzieć, że pewnie nieprędko klientki się nim znudzą. To prawie już kultowy krem o bardzo krótkim składzie – oliwa z oliwek, wosk pszczeli, miód, pyłek pszczeli i mleczko pszczele. Można stosować go na usta, twarz, skórę całego ciała. Ale wiadomo… coś co jest do wszystkiego może być do niczego. Nie tym razem – krem o żelowo-woskowej konsystencji sprawia, że skóra jest mocno nawilżona, wyraźnie bardziej elastyczna. Zaaplikowany na twarz hamuje pojawienie się wyprysków (miód i mleczko pszczele mają mocno przeciwbakteryjne właściwości). Sprawia, że cera utrzymuje nawilżenie, co przy mojej chłonącej jak gąbka skórze jest wyjątkowo pożądaną właściwością. Do tego Egyptian Magic jest bardzo wydajny a na jeden raz potrzeba naprawdę niewiele kosmetyku. Zapach i konsystencja daje wrażenie luksusu. Dla mnie to 5/5.

Krem olejowy Si Si Bee bardzo lubię kosmetyki tej marki – krem z mocznikiem jest w mojej torebce, używam go nie tylko do skóry dłoni, ale i całej twarzy. Myślę, że do ciała też byłby odpowiedni, ale marka wypuściła właśnie balsam po który na pewno sięgnę, a ten będę sobie oszczędzać i trzymać go zawsze pod ręką. Ponieważ uwielbiam nakładać na twarz wszystko co ma formę tłustszą, to i ten krem szybko przetestowałam nakładając na noc. Rano cera jest wypoczęta, wygładzona i świeża. Nie ma mowy o przesuszeniu ani o nieodpowiednim nawilżeniu. Nałożony na lekko wilgotną od toniku twarz będzie sprawdzał się nie tylko w miesiące zimowe. I oczywiście nacieram nim super szorstką skórę mojej córki, jest cudownie po nim mięciutka.

Wypadałoby uzupełnić listę zalet tych balsamów o ich możliwości zastosowania – do skórek, paznokci, na spierzchnięte usta, na końcówki włosów lub zamiast olejowania, na łokcie, suche pięty, grubą warstwą jako maseczka. Możliwości jest sporo, wystarczy otwarty umysł 🙂 Oczywiście oleje mogłyby dołączyć do tego grona, ale pozostawię je sobie na kolejny wpis.

Herbfarmacy

[ts_one_fourth][ps_product_list id_product=4640 tpl=product-list-blog.tpl][/ts_one_fourth] [ts_one_fourth][ps_product_list id_product=6024 tpl=product-list-blog.tpl][/ts_one_fourth] [ts_one_fourth][ps_product_list id_product=5136 tpl=product-list-blog.tpl][/ts_one_fourth]
[ts_one_fourth] [ps_product_list id_product=5019 tpl=product-list-blog.tpl] [/ts_one_fourth]

Dodaj komentarz